Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/455

Ta strona została uwierzytelniona.
109

Mówiąc to wskazała mu siedzenie obok siebie, usiadła i wsparła się na stoliczku w myślach pogrążona.
— Postąpisz jak ci twe przekonanie i serce podyktują — począł Bronisz dosyć spokojnie. — Przedewszystkiem jednak obowiązkiem jest moim, otwarcie ci położenie moje wyjaśnić. Śmierć ojca znacznie je zmieniła. Byłem w zupełnej nieświadomości stanu naszego majątkowego. Ojciec mój drogi, do końca życia wałczył z grożącą nam ruiną. Z nim razem runęły pozory wielkiej naszej fortuny. Zmuszony jestem zrzec się dóbr odłużonych, których wyratować nie mogę. Zostaną mi jedne moje stare Broniszewice... gniazdo nasze, grobowiec nasz... Stanowią one skromną tylko szlachecką majętność.
Rolina, która słuchała niepodnosząc oczów, drgnęła tylko.
— Na Broniszewicach — ciągnął dalej — bez zbytku, bez blasku, ale bardzo dobrze żyć można. Na niczem tam nie zbędzie. Śliczne to zielone gniazdo otulone lip gałęźmi. Zostaną mi małe dłużki i na nich, ale te spłacić się spodziewam łatwo...
Pułkownikówna jednem już uchem słuchała tylko, cała zatopiona w sobie...