Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/459

Ta strona została uwierzytelniona.
113

zdając się ani słyszeć ani rozumieć co mówiono do niego.
I ona była wzruszoną; tak stanowczą dawszy mu odprawę, drżała przestraszona tem co uczyniła. Mogła sięgnąć po spokojny byt bez troski, z człowiekiem, który ją kochał i wszystko gotów był dla niej poświęcić — odepchnęła je.
Rozmowa z nim stawała się niepodobieństwem. Sama chcąc wyjść i jego wyprowadzić z tego przykrego położenia, zakręciła się nagle, na zegarek spoglądając.
— A! jakże późno! — zawołała — kochany hrabio, przepraszam cię. Mamy w tej chwili pilne zajęcie... Pakunki! rachunki! wszystko na tej biednej mojej głowie. Rozumiesz... Ja i Boehmowa tak niedoświadczone jesteśmy!
Proszę cię — wieczorem, przyjdźże na herbatę, ale otrząśnij się ze złego humoru. Ta niepoczciwa Rolina nie warta abyś jej żałował..
Hrabia powoli, nie odpowiadając, wstał z krzesła.
— Ale mi słowo daj, że przyjdziesz! — dodała czulej. — Słowo!! potrzebuję cię widzieć, mówić, radzić... Wszak zostaniemy i nadal, jak byliśmy, dobremi staremi przyjaciółmi? nieprawdaż?