śmiałość i wiarę w siebie. W ogóle starała się być poważną, usiłowała być ostrożną, i grała rolę osoby bardzo dystyngowanej, ze znakomitym talentem.
Przy stole trafiali się sąsiedzi usiłujący zawiązać rozmowę, zrobić znajomość. Prześladowano ją ciekawemi i ognistemi wejrzeniami, od których broniła się chłodem i majestatem...
Przez dni kilka nawet nie raczyła przemówić do nikogo.
Nadjechał kapitan von Stilstein.
Stosunek z nim przyjacielski był zupełnie wyjątkowym; szląski junkier nie kochał się, nie zapalał, znajdował przyjemność w obcowaniu z Roliną, i nie pragnął nic więcej.
Rolinę w początku to dziwiło, potem trochę drażniło, w ostatku musiała się z tem pogodzić, chociaż uważała to za obrazę majestatu swego, że przypuszczony do poufałego oglądania jej oblicza, zupełnie głowy nie stracił.
Było to dla niej zagadką, — ale od czegoż Stilstein był prusakiem? Jakim go porzuciła w Berlinie, takim zupełnie stawił się w Wiesbaden. Nie mówił o doznanej tęsknocie, nie zaczepił nigdy regestru sentymentalnego...
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/466
Ta strona została uwierzytelniona.
120