Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/469

Ta strona została uwierzytelniona.
123

przerabiania siebie na praktyczniejszego człowieka.
Boehmowa z Pepi poszły przodem, zostali sami. Rolina zwróciła się do niego.
— Nie przypomina to panu przechadzek w parku?
— A! tak! — uśmiechając się rzekł Adam. — Ale od tego czasu ile się rzeczy zmieniło, jak świat inaczej wygląda. Musiałaś się pani nieraz śmiać naówczas ze mnie? Czuję że byłem śmiesznym.
— A dziś jesteś pan — seryo?
— Chcę być przynajmniej.
Pułkownikówna zwróciła oczy ku niemu, aby spotkać wejrzenie, ale Adam szedł wzrok wlepiwszy w ziemię. Gniewało ją to zuchwalstwo.
— A więc, nareszcie, upragniona podróż do Włoch przychodzi do skutku? — odezwała się Rolina.
— Z wielką zawsze widzenia ich żądzą...
— Cóż teraz górę wzięło? Poezya czy sztuka?
— Jestem właśnie na rozstajnych drogach — odparł Adam zawsze spokojnie. — Ani słowem ani pędzlem nie mogę wylać całej mojej duszy... obo-