Alti nie wiedząc jaką jej wyrządzał przykrość, szeroko i długo rozgadywał się o nieszczęśliwym portrecie.
Dosiedziawszy ledwie do końca, z policzkami palącemi, pułkownikówna co prędzej pożegnała się i odeszła.
Morimer w czasie tego epizodu, siedział smutny, nie mięszając się do rozmowy i niekiedy spoglądając tylko na swój ideał dawny.
Alti po odejściu Roliny, dobył cygaro zadumany.
— W istocie bardzo piękna! — zamruczał — egzamin zblizka nic nie ujął tej urokliwej piękności! Pojmuję to, że wielu motylów około tego światła skrzydła opalić musiało... Typ to zresztą znajomy — dodał — i litości są godni ci którzy mu oczarować się dadzą.
— Dlaczego? — spytał Adam.
— Jestto oblicze istoty... bez serca — westchnął Alti. — My, portreciści uczymy się czytać w twarzach ludzkich, i wnikać w naturę. Znałem już piękności takie — zdolne są one kochać namiętnie — ale tylko siebie. Zresztą, jest że to wina tej nieszczęśliwej że piękność zrobiła z niej bóstwo, że ją otoczyła czcicielami, a czciciele
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/482
Ta strona została uwierzytelniona.
136