Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/487

Ta strona została uwierzytelniona.
141

musu w niczem, nawykły rozkazywać, nie być posłusznym — przed Roliną broń złożył.
Chodził za nią zhypnotyzowany jak Adam, poddając się jej potędze. Nudził ją trochę, ale miłości własnej pochlebiały hołdy człowieka, który o innych kobietach z nielitościwym cynizmem się odzywał.
— Niespodziewałem się już tego — mówił Adamowi — ażebym mógł tak uledz, fascynacyi niewieściego wzroku... Eksperyment to ciekawy dla mnie!! Wiem doskonale że zimna jest, obojętna, że ani jej wejrzenie, uśmiech, ani słowo niema znaczenia, bo to zdawkowa moneta; że jestem dla niej — jednym z tłumu, a mimo to oczarowywa mnie, ciągnie za sobą i zobaczywszy ją doznaję wrażenia... z którego potem sam się śmieję Panie Adamie — powtarzał — jedź do Włoch i zabieraj mnie z sobą...
Oprócz kapitana, Morimera i artysty, jak wszędzie tak tu Rolina wprędce stworzyła sobie całe koło niemych wielbicieli, narzucających się jej znajomych, przyjaciół starych i młodych, z których każdy pochlebiał sobie, że był przez nią — wyróżnionym z tłumu.
Z nieporównaną zręcznością, którą natura daje tylko istotom uprzywilejowanym, umiała pra-