książek; obeznaną była ze starożytnościami bo zwiedzała muzea począwszy od Bulaq aż do Duńskiego w Kopenhadze; na pamięć umiała katalogi wszystkich galeryi od Hermitażu do Madrytu, a o obrazach nie gorzej sądziła od większej części dyletantów.
Mogła służyć za cicerone, za drogmana, za przewodnika, nawet w części Palestyny, którą zwiedziła z innym znowu dyplomatą, a mówiąc o tej podróży zachwycała się zawsze rozkwitłemi laurami (laurier-rose) nad Jordanem i olbrzymiemi sykomorami i tamarysami w okolicy.
Nie dziw że na Rolinie, encyklopedystka ta, która nigdy w żadnym przedmiocie nie była zmuszona nieświadomością do milczenia — uczyniła wielkie wrażenie... Wzajemna sympatya zbliżała je ku sobie...
Z żywością sobie właściwą, baronowa Keperau po dziesięć razy na dzień, powtarzała w rozmaitych kółkach.
— Padać przed nią na kolana! Wierzcie mi, żyję długo, widziałam wiele, ale takiej perfekcyi nie spotkałam w życiu. Piękność jej jest niczem, ale rozum, charakter, powaga, takt... A co za oczy! co za oczy!
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/494
Ta strona została uwierzytelniona.
148