Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/500

Ta strona została uwierzytelniona.
154

— Skarż-że się jeszcze, gdy podziękowaćbyś powinna. Pepi się ze światem obezna, wytresuje. Gdzieś na swojego narzeczonego czekaćbym musiała, wolę tu niż gdzieindziej. Drogo? ale ja płacę za wszystko!
— Tobie tu dobrze — mówiła Balbina — bo ty bez zalotów, bez pochlebstw, bez flirtracyi żyć nie możesz, ale mnie niedobrze, a Pepi niezdrowo... Wszyscy wiedzą, że jesteś narzeczoną, a pozwalasz koło siebie biegać i zalecać się, ciekawam co... poszedłszy za mąż, poczniesz? Amerykanin będzie zazdrosny.
— Zazdrosny? Radabym widzieć? — śmiała się Rolina. — Ja do życia zamkniętego, klasztornego, nie jestem stworzoną.
Małe te utarczki z Boehmową, coraz zaczynały być częstsze, ale na postępowanie pułkownikównej bynajmniej nie wpływały. Niekiedy może tylko do oporu pobudzały, robiła jej na przekorę.
Zły humor pani Balbiny urósł za przybyciem powtórnem barona St. Foix, który zawsze jeszcze marzył o spadku po amerykaninie.
— Co sobie ludzie o tobie i o nas pomyślą! — lamentowała. — Kompromitacya straszna!
— Dajże mi pokój z morałami — odpowiadała Rolina ostro — wiem co robię, i o radę nie proszę.