Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.
47

czało, mogących z przeciągniętej rozmowy niepotrzebne czynić wnioski.
Baron pochylił się, szepnął coś do ucha, otrzymał odpowiedź i usunął się zupełnie zadowolony na stronę. Nie zrażało go to, iż natychmiast potem Rolina sama się zbliżyła do hrabiego Sandora i mówiąc z nim o teatrze, od niechcenia oznaczała dzień kiedy się w nim być spodziewała.
Hrabia Sandor nie był już pierwszej młodości, temperament miał dosyć zapalny; księżna znała go dobrze, bo był jej powinowatym — i niezwłocznie zbliżyła się doń w swoim kostyumie subretki, grożąc mu nieznacznie palcem...
— Baczność! ostrożnie z ogniem! — szepnęła mu do ucha pochylając się — ta piękna naiwna jest straszną kokietką. Nie dajże sobie głowy zawrócić!
— Co się to śni kuzynce? — odparł hrabia śmiejąc się i ruszając ramionami — to dziecko, istota zaledwie nawpół rozbudzona, dobroduszna, a tak naiwna! Pączek jeszcze, ale zachwycający.
Gospodyni niedowierzająco głową poruszyła.
— Dla mnie kwestyą to jest — szepnęła cicho — kto z was dwojga naiwny, ty, mój stary, czy ona!! Pączek! czy kwiatek ten wyrosnął na suchej łodydze, z której ręka hrabiego Sandora