nieć niepomyślny. Na serce Roliny nauczyła się nie rachować wcale; cierpiała je przy sobie dopóki jej były potrzebne — a potem, mogła porzucić, wcale się o los ich nie troszcząc, chociażby... na gościńcu. Po wyjściu za mąż ona i Pepi stawały się ciężarem — cóż naówczas począć miały? Z najmniejszego sporu, nieporozumienia, mogła się zrodzić kłótnia, gniew i gwałtowne zerwanie...
Boehmowa bojąc się o swe dziecię, przemyślała zawczasu, czy nie lepiej tu, bliżej Wiednia, rozstać się było? Powrót do niego, prędzej, później był nieuchronnym. Dla Pepi nie było przyszłości przy siostrze, która ją pięknością swoją gasiła, a obchodzeniem swem spychała niemal na sługę.
Przywiązanie, na które zrazu trochę rachowała Boehmowa, pomimo łagodności i powolności Pepi, nie rozwinęło się w sercu Roliny.
Wątłą bardzo była nadzieja, że ów milionowy amerykanin mógł wspaniałomyślne, przy rozstaniu się z niemi los ich zapewnić.
To tylko jedno Boehmową wiązało jeszcze do wychowanicy, która stawała się coraz więcej wymagającą, przykrą, lekceważącą, ją i dumną. Piękność Pepi nie tak uderzająca, ale wdzięczna, świeża, mająca urok pierwszej młodości, choć nie
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/511
Ta strona została uwierzytelniona.
165