Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/515

Ta strona została uwierzytelniona.
169

ona jej, doświadczeńszej, daleko się mniej wydawała jasną. Pepi musiała coś więcej dla niej zrobić, niż prać firanki. Cała nadzieja była na zużytkowaniu tego co się nauczyła i umiała.
W tych myślach, niepokój w sobie tłumiąc, Balbina pakowała, spisywała, rachowała, biegała po sklepach, odbierając co chwila kwaśne napomnienia Roliny podrażnionej, roztargnionej, nerwowej, a dumniej niż kiedy rozkazującej w domu. Czuła się już panią milionową, ale zarazem, jak widmo groźne stał przed jej oczami ów amerykanin dziki, z wejrzeniem Kanibala i zgrzytającemi w śmiechu zębami.
Zbliżająca się chwila, która ją z tym człowiekiem miała połączyć, pożądaną była i straszną. Ciągłe w tym przedmiocie polemiki z baronową, nie pozostały bez wpływu. Czasami i ona mówiła sobie, że lepszego losu była wartą i że życie z nieokrzesanym amerykaninem nie obiecywało raju.
Udawała wesołość, lecz niepokój ją dręczył.
Nica miała być ostatnią stacyą jej swobody, początkiem nowego żywota. Po ślubie musiała już niepodbijać tego człowieka, ale bronić się aby niewolnicą jego nie zostać. Do walki tej czuła