siły, lecz wartaż ona była tych bogactw i blasku, który ją miał opłacić?
Keperau wmówiła w nią, że ona wcale nie znała tego, z którym o swobodą swą walczyć musiała, pobyt w Berlinie szczególniej, którego szczegółów nawet przed przyjaciółką nie wyjawała, do myślenia dawał.
Widziała go tu na przemiany namiętnym, pokornym, przypochlebiąjącym się, a razem zuchwałym, głuchym, niezważającym na gniewy i wymówki, cynicznie samowolnym. Wszystko to teraz na myśl jej przychodziło i obarczało zbiedzoną głowę brzemieniem przywidywań groźnych.
Baronowa, która widziała ten smutek i zaprzątnienie, a była w błędzie, i wielbiąc Rolinę, miała ją za bardzo czułą, przywiązującą się, sercową, — przypisywała chmurkę na czole, tęsknotę po kimś...
Nie mogła tylko odgadnąć kto był tym szczęśliwym, a napróżno starała się mniemaną tajemnicę dobyć z przyjaciółki.
— Żal ci będzie malarza? — szeptała spoglądając na nią bacznie.
Rolina poruszała ramionami.
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/516
Ta strona została uwierzytelniona.
170