bo człowiek do nich przyrasta, bo się w niego wcielają; a po za niemi ani przyszłości, ani nadziei już dla niego nie ma.
Snuła mu się przed oczymi piękna Rolina — królowa, a wywołał jej wspomnienie widok nieprzyjemny — zdawało mu się, że amerykanin prześliznął się przed oczyma jego.
Nienawidził tego człowieka.
W czasie śniadania St. Foix postrzegł wchodzącego don Estebana, zdawało się, że chciał także usiąść do stołu, ale gdy baron zwrócił się ku niemu, amerykanin go postrzegł, poznał i natychmiast drugiemi wymknął się drzwiami.
St. Foix pobiegł do biura dowiedzieć się o niego i przekonał się, że don Esteban, którego znaczącą fizyognomię opisać było łatwo, stał w istocie w hotelu pod nazwiskiem pana de Mauriene. Nie zdziwiło go to wcale, że tu się nazwał inaczej.
Powiedziano mu, że wieczorem wyjechać miał rapidem do Marsylii. Widok tego człowieka krew zburzył w baronie, bo wiedział najdokładniej z odebranego listu, iż za oszustem zwącym się don Esteban Corcero-Prelados, z Wiednia wysłano listy gończe, z powodu kryminalnego procesu o oszustwo, w który był zawikłany.
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/521
Ta strona została uwierzytelniona.
175