Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/523

Ta strona została uwierzytelniona.
177

— Ah! — rozśmiał się gorzko St. Foix — ja też ledwie mój stary Paryż w tym nowym odnaleźć mogę. Nie zmienił się on może tyle co ja, ale jesteśmy jak dwaj starzy przyjaciele, co się lat wiele nie widzieli i poznać się im trudno. Cóż wy tu robicie, hrabio?
Bongi zrobił minę dziwną.
— Wiecie, na starość człek sobie wymyśla różne rzeczy, aby życie zapełnić. Ja — rzekł — dziecinne może zadanie sobie uczyniłem. Zajmowałem się całe życie sztuką i jej dziejami; może się to na nic nie zda, ale mnie bawi. Zwiedziłem wszystkie muzea Europy, dotarłem aż do Madrytu, Lizbony i Sztokholmu, widziałem Rembrandtów w Ermitażu, i Murillów nad Manzanaresem. Zabrakło mi w końcu przedmiotu do studjów i powziąłem myśl, dla mnie bardzo szczęśliwą, przepatrzenia wszystkich małych muzeów rozsianych po miasteczkach włoskich, co dopełniłem w roku przeszłym, zebrawszy plon obfity trecentistów. W tym roku przyszła kolej na Francyę, Marsylię, Montpellier, Arles Nines, Lyon itp.
Jestem w przejeździć do Rouen, aby sprawdzić czem jest owa tamtejsza Syxtyna Rafaela, która tu powinna się zwać Amatiną.
Baron słuchał dosyć roztagniony.