Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/534

Ta strona została uwierzytelniona.
188

— Ja sądzę — dokończył Bongi — że wszelki zbytek zmysłowy wkłada na nas kajdany. Nie wymagam dyogenesowej przesady, ale się boję smakoszów. Nie jeden sybaryta sprzedał honor za misę soczewicy Esav’a.
Baronowi stary włoch wydawał się trochę pociesznym dziwakiem.
— Po cóż żyć gdyby się nie używało! — zawołał.
— Używać należy, ale tak jak ja, rozśmiał się Bongi. Ja zjadam na śniadanie kilka obrazów, albo tors taki starożytny, i przy kawałku chleba syt jestem.
— Wszystkie torsy kamienne, oddałbym za dobrą potrawkę z kuropatw! — rzekł St. Foix.
Przez cały obiad prawie, ucierali się tak wesoło. Hrabia jadł nie wiedząc co. St. Foix analizował każdego półmiska naturę i charakter, a potem logikę całego menu z zastosowaniem jej do hygieny, ze znakomitem znawstwem przedmiotu.
Skończył się obiad, koncert przebrzmiał, ale z Wiesbadenu odpowiedzi nie było. Telegram, dla którego zbudzić się kazał baron, nie przyszedł nawet w nocy, i nazajutrz rano kufry już stały