jak dobiegł do Dijonu i przez Lyon się przesunął.
W Marsylii z pociągu wprost kazał się wieść do policyi, gdzie miał nadzieję dostania języka.
Z pewnem niedowierzaniem przyjęto go tu, dopóki się nie wylegitymował, i wybadawszy go naprzód naczelnik biura dał mu wiedzieć iż wysłańcy paryscy nie znaleźli tu już tego którego ścigali, lecz z pewnych poszlak wnieśli iż musiał się udać dalej do Cannes, i w dalszą za nim pośpieszyli drogę.
Niezmordowany St. Foix, obrońca niewinności, zatelegrafował natychmiast do Tulonu i do Cannes, aby wrazie wymknięcia się oszusta, goniono za nim do Nicy. Sam baron czując się trochę znużonym, musiał w Marsylii odpocząć. Gorączka go nie opuszczała, zaledwie zjadłszy i zdrzemnąwszy się po kawie, pędził już do dworca kolei, aby się nie zatrzymać aż w Tulonie, dla powzięcia tam wiadomości.
Ze ściganiem człowieka jest jak z pogonią za zającem. W początkach koń i jeździec idą zwolna; w miarę jak się zwierz odsadzą, wzrasta namiętność, krew się burzy — ściganie staje się szałem, nikną z oczu niebezpieczeństwa, waży się życie dla zająca.
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/536
Ta strona została uwierzytelniona.
190