Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/537

Ta strona została uwierzytelniona.
191

Tak samo baron St. Foix pędził za amerykaninem, z początku wolno, potem coraz żywiej w końcu z gorączkową niecierpliwością. W Marsylii nie spoczął długo, chciał być w Tulonie, myślał wziąć najpośpieszniejszy pociąg do Nicy, jeżeliby tam nie schwycono oszusta. Policya wydawała mu się ospałą, niedołężną, niezręczną. Gotów był ją zaskarżyć, zżymał się i rwał zapamiętale.
Siadł natychmiast w pociąg idący do Tulonu, natrafiwszy na jeden z tych, które po wszystkich stacyach i przystankach odpoczywają, biorą wodę, zaopatrują się w węgiel, obsługują miejscowe poczty i nie śpieszą się wcale.
Podróż ta krótka do Tulonu, wydała mu się wiekiem, nieskończonością. Jak wprzódy na policyę, tak tu narzekał i oburzał się na dyrekcyę kolei P. L. M., na nadzorców stacyi, na całą służbę, machiny, itp. Naostatek drzwiczki się otwarły — Tulon! Baron wyskoczył z tłomoczkiem w ręku, pochwycił pierwszy powóz i kazał się wieść czwałem — do policyi.
Tu ani o ajentach, ani o żadnym ściganym podróżnym nie wiedziano. Ruszano ramionami, a sposób wyrażania się barona szorstki i imponu-