— A! jaki ja jestem szczęśliwy! Sasza! jaki szczęśliwy! Wyrwałem się w ten piękny świat, na swobodę, całą piersią mogę oddychać i używać. Tak długo o tem marzyłem..
Sasza odwrócił się nagle śmiejąc — tam teraz dwadzieścia pięć stopni mrozu i nosy odmarzają!
Wyprostowany sługa pośpieszył z potwierdzeniem.
— Tak jest... oświecony panie...
Nie słuchając go — młody książę ciągnął dalej.
— Kupić tu chyba trzeba villę! Na święcie piękniej i lepiej nigdzie być nie może. A na promenade des anglais co pięknych twarzy! jak one piękne te drewniane angielki i te kauczukowe francuzki! Do stu tysięcy! o takich kobietach my nie marzyliśmy — Sasza!
— Tak jest... oświecony panie — zamruczał sługa i skrzywił się.
Przewodnik tłumacz, zazdrośny nieco iż podróżny nie zaszczycił go rozmową, a ciągle coś w niezrozumiałym języku do sługi prawił, wtrącił korzystając z małego przestanku.
— Wasza książęca mość, każę nazad do portu zawrócić, czy przybić gdzieindziej?
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/555
Ta strona została uwierzytelniona.
209