— A! wszystko fałsz i komedye! — zawołał.
Książę rozciągnął się w krześle wygodnie, a czoło mu się zmarszczyło.
— Piotrze Maksymiczu — rzekł — przypomnijcie sobie coście mi niedawno mówili. Pamiętacie! gdy włoch przywiózł tu na sprzedaż obrazy. Była tam Madona Francesco Francyi, z rąbkiem na czole, którą ja się tak zachwycałem. Niemiec stojący przy mnie dowodził, że nie jest oryginałem! Naówczas wy powiedzieliście mu: Jeżeli kopia doskonała złudzić mnie może, a robi mi oryginału wrażenie? nie wszystkoż jedno?
— Tak — przerwał jenerał — i byłoby wszystko jedno mieć taki sfałszowany oryginał w kobiecie; gdyby on jednego dnia nie musiał zblednąć i stać się obrzydliwą bazgraniną.
Książę rozparł się wygodnie w krześle, zapalając cygaro.
— Hm!! — szepnął pół głosem. — Czasem kilka chwil złudzenia, gdy dają szczęście, wiele warte...
Piotr Maksymicz skrzywił się patrząc na urodziwego chłopca, jakby czuł już mu grożące niebezpieczeństwo.
Słuchaj — odezwał się poważnie. — Pełnoletni jesteś, sam jeden na świecie, pan sobie. Jam
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/563
Ta strona została uwierzytelniona.
217