Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/567

Ta strona została uwierzytelniona.
221

tnim razem uparłem się przy seryi czerwonej i okrutne wziąłem plagi.
— Widzicie, Pietrze Maksymicz! wy także macie swą słabość — przerwał książę — trente et quarante niebezpieczniejsze dla was niż dla mnie tutejsze piękności.
— Niestety! każdy wiek ma swe skały o które się rozbija — rzekł stary z pokorą.
— Zupełnie też was uniewinniam i tłumaczę — mówił Platon — gry tylko w młodości pojąć nie mogę, a najdziwniejszą mi jest ta namiętność w kobiecie.
Jenerał myślał zapewne o nowej seryi, i nic nie odpowiedział. Książę mówił dalej.
— Pozawczoraj gdyście mnie namówili z sobą do Monaco, czego nie żałuję, bo miejsce jest zachwycające, stałem jak osłupiały, znalazłszy tam przy stoliku gry, jedną z najpiękniejszych kobiet jakie w życiu spotkałem, i to tak rozgorączkowaną, tak przejętą.
— Że nawet na tak ślicznego jak wy chłopca patrzeć nie chciała — rozśmiał się jenerał — ale, któż to była ta jedna z najpiękniejszych?
— Piękność jej i wy podziwialiście, Pietrze Maksymiczu — rzekł książę — ale nie w Monaco, bo tam wy nie widzicie już nic. Była to sławna