Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/568

Ta strona została uwierzytelniona.
222

wiedenka z czarnemi oczyma, które takim ogniem palą.
— Sąsiadka wasza z villa Eusebia!! — zawołał jenerał.
— Tak jest! — westchnął Plato — jak dla mnie jest ona nie jedną z najpiękniejszych, ale najpiękniejszą ze wszystkich kobiet jakie widziałem w życiu. Wystawcież sobie, Petrze Maksymiczu, nastraszono mnie że się już niedługo będę cieszyć jej sąsiedztwem. Nie wiem co tam zaszło, ale mi zaręczają że choć przybyła na pobyt dłuższy do Nicy — ma ją opuścić...
— A! dałby to Bóg — począł jenerał wesoło — bo, przyznam ci się, Platonie Entychjewiczu, żem się zaczynał jej obawiać dla ciebie.
— Mieliście słuszność — przerwał książę. — Żadna kobieta w życiu takiego na mnie wrażenia nie uczyniła. Zważcież żem ja ją dotąd widywał tylko zdaleka, na przechadzkach, w teatrze, a zbliżyć się napróżno usiłował, że ani ona do mnie, ni ja do niej nie przemówiłem słowa. Cóżby to było gdybym się mógł z nią zapoznać? bo wszyscy jednozgodnie głoszą, że jest taką czarodziejką w obejściu się jak w spojrzeniu, pełną dowcipu i życia!