Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/569

Ta strona została uwierzytelniona.
223

Samemi oczyma już mnie podbiła, po całych dniach widzę je wlepione we mnie.
Z oburzeniem i wstrętem stary jenerał rzucił się usłyszawszy to wyznanie, i z całem krzesłem odwrócił się do księcia.
— Przeklęta czarownica, — krzyknął. — Niechże sobie jedzie na kraj świata. — Ale któż ona jest? kto? wy już o tem pewnie wiecie, kiedy was tak zajęła.
— Tylem się dowiedział tylko — odparł Platon, — że pochodzi z dobrej rodziny szlacheckiej. Jest córką pułkownika austryackiej służby.
Na wspomnienie austryackiego pułkownika twarz jenerała przybrała jeszcze posępniejszą barwę.
— Szlachectwo austryjackie! — odezwał się. — Wiecie przecie że tam szlachty i baronów najwięcej. To nic nie dowodzi i nie mówi nic.
— Znacie baronowę Keperau?
Jenerał podniósł głowę:
— Któżby jej nie znał?
— Keperau jest z nią prawie nieodstępną, przybyły nawet razem, są nierozłączne.
— I to dla mnie nic nie dowodzi, bo stara baronowa dla zaspokojenja ciekawości poszłaby do piekła.