Jenerał, który lubił muzykę i dość się znał na niej, ramionami poruszał.
— Ale niechżeby co zagrała! — mruczał.
— Właśnie gra to co myśli i czuje — zawołał książę. — Dla mnie jestto tak zrozumiałe, jak słowa znanego języka. Zwątpienie, smutek, rozdrażnienie — duma — jakieś wspomnienia i nadzieje.
Nie poznaliście w tem wmięszanej ukraińskiej dumki?
— A zkądżeby ona tam przyszła?
— Nie wiem, ale że była, — to pewna — rzekł książę. — Słyszałem ją już parę razy.
— To chyba dla tego iż się podsłuchujących nas domyślają!
Książę się oburzył.
— Tak się nie gra chcąc dać słyszeć — zawołał stając w obronie sąsiadki. — Na sto razy, dziewięćdziesiąt dziewięć kobieta będzie się popisywała biegłością swoją, nie — uczuciem.
Słuchali jeszcze, ale fortepian cichł i zamilkł.
Po chwili, gdy sądzili że się już nie odezwie wcale, wesoła, szalona tarantella poruszyła wszystkie jego struny, i wśród najżywszych zwrotów, niedokończona fałszywym akordem się przerwała.
Jenerał zabierał się odchodzić.
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/572
Ta strona została uwierzytelniona.
226