długów nie będzie czem popłacić. To szaleństwo! Cóż dalej? Chyba...
Rzuciła na nią pogardliwem wejrzeniem Rolina zrozumiała je — zerwała się z siedzenia i krzyknęła.
— Tego już nadto!
— Głód i próżność popchną cię do przepaści.
— Jeszcze raz podniosła głos Rolina czerwieniąc się z gniewu — troski o mój los i o cnotę moją pozbyć się proszę. Gdy zechcę — jutro...
— Nie przeczę, protektorów usłużnych mieć będziesz bez liku... ale męża, którego chciałaś, nie dostaniesz...
Pułkownikówna padła na kanapę, obwijając się szalem.
— Milczeć! — krzyknęła.
Boehmowa jakby nie słysząc tego, cała w myślach, ruszyła ramionami.
— Wolę na to co tu czeka nie patrzeć. Ja i Pepi jedziemy.
— Szczęśliwej drogi?
— Zostaniesz samą.
— Towarzystwo znajdę.
— Baronowę!
— Ani słowa przeciw niej, bardzo proszę.
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/583
Ta strona została uwierzytelniona.
5