niego, chociaż Maholich już był nawpół rozebrany.
Uderzyła ją rozweselona, pogodna, uśmiechnięta twarz starego, który powitał przybywającą czulej niż było potrzeba i wydał się jej odrobinę podchmielonym. W istocie nie nawykły był do szampana, którego mu kilka kieliszków nalano...
Po długim poście palił cygaro z wielkim smakiem i zdawał się nastrojony bardzo wesoło.
Pani Balbina zajęła miejsce w fotelu.
— No, cóż? jakże tam poszło? — zapytała. — Od tej kapryśnicy nic się dowiedzieć nie można. Nie chciała nawet mówić ze mną; powróciła nadąsana i kwaśna! Cóż się stało?
Pułkownik stanął zdziwiony.
— Na Boga! — zawołał. — Poszło wszystko jak najlepiej! Świetnie, pysznie! I mogłoż się Rolinie co nie udać? jej? Powiadam, ludzie się do niej cisnęli, padali przed nią jak przed cudownym obrazem. Mnóstwo dystyngowanych osób szukało ze mną znajomości! Tryumf, powiadam ci, zrobiła furore! furore! Kobiety żółkły z zazdrości.
— Powinnam się tego była domyśleć — odparła spokojnie Balbina. — Gdyby się, uchowaj Boże, Rolinie nie powiodło, na pewno udawałaby
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.
57