przytomność nieznajomej baronowej. — Bardzo mi przyjemnie.
Chciał się zbliżyć, Rolina cofnęła się zmarszczona.
— Sprawa moja niezupełnie ukończona — dodał — ale się zbliża do końca — rychło... rychło! Tu lub we Włoszech, wypadnie.
Wpatrywał się w tę groźną piękność, która go mierzyła wzrokiem piorunującym, i głos, z początku śmielszy, słabnąć zaczął.
— Pan o tem wiesz oddawna — sucho, dumnie przerwała Rolina — że pomiędzy nami wszystko zerwane, skończone. Zawiodłeś pan zaufanie moje, zostałam oszukaną, poniosłam straty, znać was nie chcę!! Znać nie chcę... Idź pan odemnie!
Roliny głos drżał i pełen był wstrzymywanego płaczu, cofała się mówiąc, chwytała rękę baronowej, oglądała do koła. Amerykanin zamilkł, ale wzroku z niej nie spuszczając, patrzał coraz namiętniej i zuchwalej.
— Ja słowo wasze miałem, mam i nie zwalniam z niego — krzyknął głośno. — Wszystko się wyjaśni... Kto się dla kogo poświęcił i doznał zawodu, ja nie wiem. Tułam się z waszej przyczyny. Gdzieindziej byłbym bezpieczny. Po-
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/612
Ta strona została uwierzytelniona.
34