Platon tak był szczęśliwym iż los mu rolę opiekuna narzucił niespodzianie, zbliżając go do kobiety, którą tak poznać pragnął — iż w chwili pierwszego zapału — do największych ofiar był gotów.
Podał rękę zmęczonej i bezsilnej Rolinie i zwrócił się z nią do najbliższego hotelu, rozkazując otworzyć na dole salon i parę pokojów. Tu padła pułkownikówna na kanapę, a książę widząc że potrzebuje wypocząć sama, zostawił ją z baronową.
Rolina przez czas dosyć długi burzyła się, gniewała i płakała na przemiany, nie mogąc obmyśleć co począć.
Wiara w jakąś gwiazdę szczęśliwą wskazywała jej księcia, jak o zesłanego przez Opatrzność na obronę. Ale potrzeba było znaleźć sposób wytłumaczenia mu wypadku, tak aby w jego oczach nie postradać uroku.
Ten człowiek odarty, opalony, który tak zuchwale gonił za nią, krzyczał, odgrażał się, musiał mieć do tego jakieś prawa!
Po kilkakroć zwróciła się do baronowej z pytaniem:
— Co ja mu powiem?
Keperau nie śmiała nawet doradzać. Rolina
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/615
Ta strona została uwierzytelniona.
37