Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/621

Ta strona została uwierzytelniona.
43

te oczy! — powtarzał zadumany, i zatapiał się we wspomnieniach dnia ubiegłego.
— Bosko piękna!
W willi Euzebii Boehmowa i Pepi wybierające się w drogę, nie mogły zrozumieć co się stało Rolinie — i co się w willi działo... Wyjazd ranny wydał się im ucieczką od nich — powrót, choroba, rozstawienie straży około domu, wtargnięcie obcej służby — były dla nich niepojęte.
Chociaż służąca oznajmiła Boehmowej, że Rolina chora położyła się do łóżka, weszła stara do jej sypialni.
Nie doczekawszy się jednak ani słowa z ust na pół uśpionej, rozgorączkowanej pułkownikównej, która na pytania jej nie dała odpowiedzi, postawszy chwilę, odeszła z niczem.
Zachwiała się ze swym wyjazdem, przeczuwając tu jakąś zmianę, — coś czego ciekawą była, ale sobie wytłumaczyć nie mogła, czekała co jutro przyniesie.
Kufry stały popakowane, wszystko do wyjazdu gotowe. Noc upłynęła spokojnie, ale dokoła chodzące warty, Boehmowej oka zmrużyć nie dały.
Nazajutrz rano o zwykłej godzinie, Rolina się już ubierała.