Wczorajszy dzień na twarzy jej pozostawił ślady, ale duszy męztwo wróciło. Miała opiekuna, przyszłość się znowu uśmiechała.
Gdy Balbina weszła do niej, badające rzucając wejrzenia, czy nie zostanie powołaną aby została; dawna wychowanka zmierzyła ją tym samym wzrokiem zagniewanym co wczoraj.
— Cóż się to stało? — spytała Balbina — całą noc...
Rolina dokończyć jej nie dała.
— Nic się takiego nie stało, coby projekta wasze zmienić mogło. Nie żądam i nie potrzebuję żadnych ofiar i poświęceń dla mnie.
Rozstałyśmy się wczoraj, życzysz sobie do Wiednia powrócić, nie staję na zawadzie podróży.
Boehmowa miała też dumę swoją.
— Tak?? — odparła chłodno — a zatem, bywaj zdrowa! Bogdajbyś nigdy nie potrzebowała pomocy którą dziś gardzisz. Żegnam.
To mówiąc wyszła rozgniewana.
Pepi chciała koniecznie iść siostrę pożegnać, matka jej nie puściła.
Potem jak się ze mną rozstała — rzekła — nie powinnaś i nie możesz się z nią widzieć. Obraziła niewdzięcznica twoją matkę, odprawia-
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/622
Ta strona została uwierzytelniona.
44