jąc ją jak sługę, nie masz obowiązku żadnego dla niej.
Drżąc jeszcze z gniewu i wzruszenia, Balbina posłała po powóz, kazała zabierać kufry, wzięła za rękę, zapłakaną Pepi, i opuściła z przekleństwem na ustach willę Euzebię... Nim dojechały do stacyi rozpłakała się...
Rolina stała w oknie gdy powóz opakowany wyruszał — czuła że z nim cała jej przeszłość, wszystkie wspomnienia młodości, ostatnie węzły wiążące ją z rodziną — pękały. Dwie łzy, żalu czy niepokoju spłynęły po twarzyczce, starła je prędko. Wszystko było skończone. Potrzeba było nowe rozpocząć życie...
Przyszłość, chciała samej sobie być winną, Pepi i stara Balbina ciężyły jej jak kajdany.
Stała z temi myślami w oknie, za żaluzyą, oczyma nie widzącemi nie spoglądając w dal, marząc już o jutrze. Powóz się zwolna oddalał i zniknął na zakręcie ulicy. Zdało się jej że widziała główkę zakwefioną Pepi, która ku willi spoglądała.
Stojącą tak u okna zastała ją baronowa, która na dole dowiedziała się o odjeździe Balbiny i oburzona nazywała go — niewdzięcznością!
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/623
Ta strona została uwierzytelniona.
45