w życiu tak dla siebie stworzonych istot nie spotkała...
Dnie ubiegały żywo, nie rachowano się z niemi, gdy...
Było to rano. Rolina wstała ze snu rozmarzona, myśląc, jak zwykle, co dnia tego włoży, aby być dla niego jaknajpiękniejszą; na czem wczoraj przerwała rozmowę i do czego ją mogła dziś doprowadzić.
Do narady nad ubraniem miała powołać panią Keperau, która dała się namówić do zamieszkania na górze — gdy służąca weszła z listem w ręku i położyła go przy zastawionej na stole kawie.
Pułkownikówna, której fizyognomia listu nie podobała się, wzięła go ostrożnie, z pewnym wstrętem w paluszki, — gdyż wyglądał brudno jakoś, a ona się wszelką nieczystością brzydziła — i zapytała, zkąd pochodzi.
— Raniuteńko podsunął go podedrzwi jakiś człowiek...
— Nie postylion?
— Nie, poczty jeszcze nie było...
— A! to znowu jakaś żebranina! — zamruczała Rolina otwierając list.
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/630
Ta strona została uwierzytelniona.
52