Ta strona została uwierzytelniona.
XXIII.
Była wiosna rozwinięta już w pełni, wiosna południa jak lato gorąca, cała w wieńcach liści i kwiatów, w odurzających woniach, namiętna, rozszalała, rozpasana. Obok roślin bujających rozpustnie, okrywających kamienie, pnących się na mury — zwierz i człowiek wydawał się wystygłym i smutnym.
Natura wyprawiała orgie szalone... Kaktusy bronzowemi kandelabrami kwiatów, wyniosłemi jak drzewa, strzelały do góry, na płotach i ścianach pozpościerały się glicyny okrywając je całe jakby jedną zasłoną liliową, — białych różyczek i głogów główki wonne składały się w girlandy nadobne, zaokrąglając zalotnie, biegnąc ku sobie, obejmując się i ściskając.
Zapach cukalyptusów, rozkwitłych bzów, jaśminów, kassii, głogów upajał... A na niebie!!