Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/640

Ta strona została uwierzytelniona.
62

— Tak — rzekł żywo Radjan — ale ja znam doskonale jej przeszłość...
— Malowaną przez nią samą — przerwał Piotr Maksymicz, — przez tę która ci ją daje do poślubienia. Audiatur et altera pars, posłuchajcie innych... Każdy swoją przeszłość tak przekształca nietylko dla drugich, ale dla samego siebie, aby się jej wstydzić nie potrzebował.
— Każdy, tak... oprócz niej — odparł książę poruszony mocno. — Nie znacie tej kobiety. Ona dla mnie nie ma tajemnic, przyznałaby się do wszystkiego.
Jenerał śmiać się począł, co oburzyło księcia Platona, dającego znaki niecierpliwości. Zamilkli.
Piotr Maksymicz posmutniał, widząc że obraził przyjaciela. Na przejednanie rękę mu wyciągnął.
— No — mówcie coście słyszeli o jej przeszłości? — zapytał Platon.
— Na co mam wam opowiadaniami temi robić przykrość nadaremną — rzekł stary. — Jesteście w tym stanie, w tem usposobieniu, z którego tylko czas uleczyć może. Nie mówmy o przeszłości, dajcie mi tylko słowo że się nie