Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/653

Ta strona została uwierzytelniona.
75

Tuż obok na szeslongu, wysianym poduszkami leżał wyciągnięty, blady jak trup chłopak młodziuchny, na którego ślicznej twarzy śmierć położyła już znamię swoje.
Ofiara to jej była, oczekująca na wyzwolenie. Wpadłe policzki, oczy głęboko pod czołem zaklęsłe, wyschły nos rzymski, sine usta zaciśnięte, jakby ironią jakąś uśmiechały się łagodnie, w rozmarzeniu błogiem... Umierający ten suchotnik zdawał się szczęśliwym, coś mu się śniło! niebiosa czy raj ziemski? Któż wie gdzie takie chorobliwe latają marzenia!
Obok nich, sparty o stół, w czarnej sukni, z twarzą bladą, stał nie młody już duchowny z książką, w ręku i czytał coś głośno.
Rolina patrzała w tę stronę, wzrok jej utkwił w tym obrazie, zbladła. Podniosła się mimowoli, schwyciła za rękę Keperau jakby uwagę jej zwrócić chciała, i wnet oprzytomniawszy, oczy skierowała w drugą stronę.
W tym chorym poznała młodego Rudolfa von Hoh-Winterburg, który ją tak kochał, którego może ta miłość pędziła do grobu.
Chory nie wiedział o pobycie Roliny w Nicy, i gdy oczy podniósłszy na powóz poznał ją nagle,