Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/673

Ta strona została uwierzytelniona.
95

Orszak swój wielbicieli, księżna umiała zawsze utrzymać w wielkim komplecie, zwiększając go, dopełniając, mieniając swych służbowych szambelanów, naprzemiany okazując to jednemu, to drugiemu, szczególne względy swoje.
Było to w jej naturze, że gdy się nawet z kim poróżniła, pogniewała, rozstała urażona, — zapominała o tem łatwo i po niejakim czasie dawna uprzejmość wracała.
Czcicieli i hołdowników potrzebowała tak koniecznie, iż nikogo z nich tracić nie chciała.
W wielkim świecie patrzano na nią jako na fenomenalną istotę.
Zalotna niezmiernie, śmiała do zuchwalstwa, ze wszystkich tych zalotów wychodziła zwycięzko, nieskompromitowana, obojętna, nie dając sobie zarzucić najmniejszej słabostki. Miała fantazye, lecz te na bliższem poznaniu przedmiotu ich się kończyły... Człowiek zbadany przez nią, stawał się jej obojętnym.




Wieczór, na który wysłano zaproszenia, miał być jednym z najświetniejszych tego roku. Urozmaicić go mieli, sławna włoska śpiewaczka, znakomity skrzypek belgijczyk, ulubiony dekla-