Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/675

Ta strona została uwierzytelniona.
97

mi być mogło ciemnego i nieczystego... Książę Platon nadto był wielkim panem, aby się nim potrzebował okazywać i pamiętać o tem — ona bolała jeszcze nad przeszłością swoją.
Jak z sobą żyli małżonkowie, mógł świat sądzić, jak mu się podobało — w salonie księżna była gospodynią, panią i królową. Platon ani z nią rywalizował o to, ani sobie zadawał pracę odegrywania jakiejkolwiek roli. Wolał być swobodnym i czasem zamało się troszczył o swych gości, zdając ich na żonę...
Dawni znajomi pięknej Roliny stawili się wszyscy do apelu tego wieczoru. Przed innemi wszystkiemi przesunął się, zawsze do niej po ojcowsku przywiązany hrabia Bongi, który ze łzami w oczach mówił o szczęściu tej pary gołębi, nie domyślając się utarczek za kulisami.
Jeden z pierwszych ukazał się w salonie, podchodząc ku gospodyni z błogim na ustach uśmiechem...
— Królowo moja! — zawołał — dziś znowu jesteś piękna jak Madona Rafaela. Szczęście promienieje na twej twarzyczce, a ja patrząc na nią, czuję się też szczęśliwym!
Dziś pewnie mnogich mieć będziecie gości.