Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.
64

w prawdziwą namiętność. Rolina rozpaczała, widząc że pułkownik znaczną część swych bardzo skromnych dochodów wkładał w te skorupki, łom i rupiecie, usiłując wmówić w nią, że to kiedyś stanowić może zbiór, który jej da majątek.
Maholich bajeczne ceny nakładał na te właśnie nabytki, które mu się najtaniej kupić udało. Jak tylko mógł wyjść na miasto, wymykał się do sklepów i sklepików antykwarzy, którzy znali go doskonale i maniję jego i nieświadomość, wyzyskiwali w sposób najbezwstydniejszy, szydząc sobie z niego. Pułkownik zaś pewien był że ich oszukiwał i że oni na wartości sprzedawanych rzeczy się nie znali.
Skutkiem tych wędrówek po mieście, z których pułkownik prawie zawsze coś do domu przynosił, przyozdabiając salon swój i gabinet, pokoje te wyglądały nakształt sklepu tandeciarza, co Rolinę do rozpaczy przyprowadzało. We wszystkiem dla niej ulegający i powolny, Maholich w tem jednem, łagodnie ale stanowczo się opierał.
Całe ściany niewielkiego saloniku były tak półkami, półeczkami i konsolkami zajęte, zawieszone obrazami, zastawione szafkami, że wśród tego natłoku najrozmaitszych, drobnych po większej części cacek, w pokoju dosyć ciemnym, tru-