Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/682

Ta strona została uwierzytelniona.
104

jednej godziny mogła wiązać, rozplątywać, zadzierzgać mnóstwo małych intryżek, stanowiących sturamienny dramat dziwnego jej życia...
Mąż nigdy jej nie był na zawadzie, zuchwale w oczach jego szeptała, ściskała ręce, umawiała się, uśmiechała oczyma śmiałemi zdając się mówić do niego.
— Cóż mi zrobisz?
Nowo zaprzężony do zwycięzkiego wozu jej stał anglik.
— Pani dziś piękną jesteś, jak... marzenie! — szepnął przechodzącej.
— A wy, mylordzie, jesteście dziś trywialni jak rzeczywistość! — odparła Rolina — i przynieśliście z sobą spleen, który mnie jest zakazany.
— Spleen! nie, ale zazdrość!
— Doprawdy? o kogoż jesteście zazdrośni?
— O zwierciadła co jej obraz odbijają.
— Trywialne! zawsze trywialne! — odparła Rolina.
— Zbyt wiele czuję, bym mówić umiał ładnie...
— Zużyte! — rozśmiała się księżna.