śmierci wnuka, dopiero teraz smutna swą podróż mogła przedsięwziąć. Pogrzeb jutro... bądź że na nim.
— Niezawodnie.
— Szkoda chłopca — westchnął hrabia. — Ale to są skutki zbyt pieszczotliwego i troskliwego wychowania. Trzymano go długo w niewoli i zamknięciu oddzielonego od świata... Abbé Voisin spowiadał go co tygodnia...
Cóż dziwnego że młodość się upomniała praw swoich...
Oklaski huczne przerwały rozmowę.
Baron, tak długo trzymany w niewoli przez włocha, od wnijścia do salonu, dawał znaki niepokoju jakiegoś. Coś mu ciężyło na sercu. Oglądał się, zamyślał, zagryzał usta i z tego co Bongi mówił, niewiele słyszał i rozumiał.
Wtem spostrzegł przechodzącego na palcach księcia Platona, który z kółkiem małem swych dobrych przyjaciół, w gabinecie osobnym palił cygara i pił zamrożonego szampana... Porzucił on ich, aby się pokazać przy śpiewie i śpiesznie powracał do kątka.
Baron schwycił go pod rękę.
— Jedno słówko, mości książę! — Mówiąc oglądał się dokoła, jakby nie życzył być podsłu-
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/686
Ta strona została uwierzytelniona.
108