Rolina przywięzywała wagę do tego spotkania, bo mimo całej pewności siebie, pewien niepokój odbił się przelotnie na twarzyczce, która zlekka pobladła. Wejrzeniem zdawała się badać usposobienie nadchodzącego, który z rozjaśnionem obliczem wesoło przywitał nadchodzącą.
— Dziś — odezwał się kłaniając Rolinie, która się zatrzymała — wcale nie miałem nadziei spotkania się z panią po wczorajszej tak nużącej zabawie.
— A! pan już wiesz o niej! — zawołała pułkownikówna ciekawie się wpatrując w niego, jakby odgadnąć chciała wrażenie, które na nim wiadomość ta uczynić mogła.
— Nie tylko ja, wie o niej już całe miasto — począł zwolna młodzieniec, który również ciekawym badał ją wzrokiem. — Jeden z naszych dzienników nawet, wyprzedzając inne, zdołał dziś rano dać już feljeton poświęcony pamiętnemu temu wieczorowi.
Rolina zarumieniła się mocno i zdradzała niepokój, który ją ogarnął.
— Dziennik? który? — zapytała głosem trochę niepewnym. — Przestraszyłeś mnie pan. Nie masz tego dziennika? Co on pisze?
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.
69