Oczy jej zdawały się mówić — jest tam co o mnie?? — Pragnęła razem i obawiała się tego co reporter mógł o niej napisać.
— Pani byś mogła się lękać? — odparł grzecznie młodzieniec, dobywając z kieszeni palta gazetę i podając ją dziewczęciu, które skwapliwie chwyciło papier i nie patrząc już na mówiącego przebiegało chciwemi, ciekawemi oczyma.
Twarzyczka jej się mieniła, czytać na niej było można radość, dumę, niepokoju trochę — rumieniec coraz silniejszy występował, usta rozwierały się na pół uśmiechem, rączki drżały. Biegała tak po trzech kolumnach feljetonu, niekiedy brwi ściągając, czasem złośliwie krzywiąc wargi różowe; tłumiąc wybuch radości na który się zbierało, poważniejąc na wspomnienie iż miała świadka, który wrażenia jej mógł tłómaczyć. Skończyła, wróciła do miejsc, które ją mocniej obchodziły, czytała je i odczytywała jakby zapamiętać chciała, nareszcie zwolna podała gazetę oczekującemu, mówiąc doń pieszczotliwie.
— A gdybym ja pana bardzo pięknie o ten feljeton poprosiła? Papa by był tak rad go przeczytać?
— Niech pani służy! — odparł pośpiesznie młody chłopak — nie myślałem go odbierać. Bardzom szczęśliwy że zatrzymałem ten numer...
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.
70