zrozumianym. Rolina w milczeniu podała mu rękę.
— Czyż to uczucie taką przykrość mu sprawia? — odezwała się po chwili.
Spojrzeli na siebie i rozmowa się wejrzeniami dopełniła.
W tem oczy Roliny, które mimo tej sentymentalnej rozmowy, biegały po wszystkich ścieżkach i zatrzymywały się na każdym przechodniu, musiały dopatrzeć coś niepokojącego, gdyż poruszyła się i szepnęła prędko, nakazująco towarzyszowi.
— Do zobaczenia... odejdź pan, proszę, widzę że nas szpiegują... Później to mu objaśnię...
Skłoniła główką bardzo uprzejmie; posłuszny chłopak zwrócił się natychmiast w boczną uliczkę i zniknął. Rolina już układała twarz nową, na drugie niespodziane, ale pożądane spotkanie.
Zdala w uliczce widać było amerykanina, który wczoraj tak ją ścigał oczyma. Szedł opięty kosztownem futerkiem, wyelegantowany pretensyonalnie i śmiesznie, z laseczką w ręku, której gałkę trzymał w ustach. Gdyby nie brzydka i opalona twarz zupełnie cudzoziemskiego typu, wyglądałby już na sztucera pur sang, i zapewne
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.
75