Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/80

Ta strona została uwierzytelniona.
76

nawet szło mu o to, ażeby był do niego podobnym.
Przez obcisłe rękawiczki na dużych i kościstych palcach widać było gęsto siedzące pierścienie, łańcuch gruby od zegarka nawet na futerko wychodził...
Zobaczywszy Rolinę, która kroczyła bardzo powoli, z minką figlarną, wyzywającą, wesołą, don Esteban drgnął i przyśpieszył kroku.
Widać było iż mu wielce szło o to, aby pułkownikówna się nie wymknęła. Rysy jego twarzy ostrego i cierpkiego wyrazu, radością się wcale nie upiękniły. Nadał im wyraz prawie zwierzęco-namiętny. Przypominał jakąś drapieżną istotę, zgłodniałą, która niespodzianie pastwę zoczyła w pustyni.
Rolina wcale unikać go ani uciekać nie myślała, szła mężnie tą samą ścieżką, spotkanie było nieuchronnem.
Zbliżył się do niej z bardzo pokornym, a trochę niezgrabnym ukłonem, któremu napróżno starał się nadać cechę dobrego tonu.
— Cóż to za szczęście! — zawołał głosem chrypliwym. — Pani tutaj!...
— Potrzebowałam odetchnąć świeżem po-