Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.
77

wietrzem po wczorajszem znużeniu — odpowiedziała cicho i jakby w istocie bardzo zmęczoną była.
— My także świeżego powietrza potrzebujemy — odpowiedział amerykanin, siląc się na komplement — aby się wytrzeźwić po wczorajszem upojeniu.
— Szampanem? — zapytała szydersko Rolina.
— O! nie! ale oczyma pani — zawołał przysuwając się coraz bliżej natręt.
— Nadzwyczaj pan jesteś grzeczny...
— Mówię najszczerszą prawdę... to co mi serce dyktuje.
— Jakto! już, nawet serce? — podchwyciła Rolina. — Zaprędko!
— Serce się budzi w mgnieniu oka albo nigdy — rzekł amerykanin.
— Tak! czytałam to w jakimś romansie francuskim.
Don Esteban rękę przyłożył do piersi, twarz brzydką wykrzywił chcąc jej nadać wyraz uczuciowy, ale słów mu zabrakło do walki z piękną panną.
Rolina oglądała się dokoła i idąc powolniej coraz, jakby kogoś oczyma szukała.
— Nie widzę mojego ojca! — odezwała się obojętnie i chłodno. — Miał nadejść i wziąć mnie