nieszczęście, jedno uczucie zawsze prawie temi samemi wyrazy malować się musi.
— A! serce! uczucie!! — podchwyciła śmiejąc się Rolina. — Ja w słowa nie bardzo wierzę, uczucie prawdziwe tylko czynami się dowodzi.
Stał trochę zdumiony tem amerykanin, nie wiedząc co odpowiedzieć. Ona uśmiechała się wprawiwszy go w kłopot.
— Nie wiem czy pan znasz „Rękawiczkę“ Schillera, ale musisz znać ją, bo jest nawet na nowogrecki język przetłómaczoną i musi być też na hiszpański.
Amerykanin, choć „Rękawiczki“ nie znał, dawał znak głową, że wie o co chodzi.
— Otóż ja, jak ta pani byłabym okrutną, bo równie jestem nieufną — dokończyła Rolina.
— Nieufną? — wyjąknął nieśmiało Don Esteban — przecież... nie mogłaś być pani zdradzoną?
— O! nie! bom się z tem niedowiarstwem urodziła. Mam to w naturze mojej, że słowom nie ufam.
Poruszyła ramionami, obejrzała się jakby szukała ojca jeszcze i szli dalej. Don Esteban kroczył obok niej zamyślony — dumał może o znaczeniu tych czynów, któremiby mógł dowieść, że uczucie jego prawdziwem było.
Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.
79