Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.
81

Don Esteban nalegająco ukazywał wspaniały naszyjnik ze szmaragdów i brylantów.
— Ja się na tem znam trochę — rzekł — kamienie i robota bardzo piękne. Pani się to nie podoba?
Zdaje się, że Rolina uczuła się obrażoną tą niezręcznością mało znajomego człowieka. Spojrzała na niego brwi marszcząc.
— Tak, może to być dosyć ładne — odezwała się obojętnie — ale wcale nie jest w moim smaku.
To mówiąc ukłoniła mu się ceremonialnie, chłodno i pod pozorem że musiała wstąpić do innego sklepu, porzuciła go w ulicy.
Don Esteban zarumienił się mocno, uczuwszy teraz dopiero, iż postąpił sobie zuchwale a niegrzecznie.
Zadumał się chwilę, patrząc za odchodzącą, zamruczał coś, ale po namyśle wszedł do jubilera u którego naszyjnik zobaczył.