Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.
92

nych, w najlepszem towarzystwie. Ile razy Rudolf był w teatrze, zbliżał się do artystów, staruszka z trwogą niewypowiedzianą przygotowywała antidota, badała wrażenia, obawiając się najlżejszych symptomatów zajęcia.
Dotąd jednak piękny jak ojciec i podobny do ojca, książe Rudolf, wcale nie okazywał ani ciekawości, ani pragnienia zbliżenia się do tego świata, który mu tak czarno babka malowała. Bawił się wybornie w pańskich salonach stolicy, i był, mimo swoich lat dwudziestu, prawie dziecinnie naiwny.
Hrabina Z. z tą salonową czułością, zimną, która rzeczywistą tak czasem do złudzenia naśladować umie; z twarzą tak przymiloną, z głosem tak serdecznym, z ukłonem tak uszanowania pełnym zbliżyła się do uśmiechniętej staruszki, iż księżna Zofia, która mało teraz osób widywała — przyjęła ją poruszona temi dowodami sympatyi i wdzięczna...
— Od tak dawna już do babci (powszechnie tak staruszkę nazywano) tęskniłam! — odezwała się sentymentalnie hrabina.
— Mój Boże! jakaś ty dobra! — odparła księżna głosem miłym i łagodnym.
— Wyrzucam sobie doprawdy, że nie mo-