Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.
95

była, żeby nie grał... Chłopak taki nieśmiały, ludzie złośliwi! śmieszność gdy raz przylgnie do człowieka, trudno się z niego ściera.
A potem!...
Zakaszlała się stara. Nie nawykłej do dłuższego mówienia, tchu jej zabrakło. Spuściła oczy z jakąś dziewiczą niemal wstydliwością, która dziwnie od srebrnych jej włosów odbijała.
A! tak, moja droga — mówiła znowu — boję się wszystkiego dla Dolfka. Ale trudno, młodego nie można pozbawiać wszystkich przyjemności jego wiekowi właściwych. Musi się czasem zabawić. Wolę więc aby się bawił w dobrem towarzystwie, które go obroni od stosunków z zepsutym światem, z ludźmi bez wiary, dla których nic śniętego niema.
Hrabina słuchając z namaszczeniem, twarz miała tak poważną, iż posądzić jej nie było można, aby to porównanie dwóch światów, w duszy nie zupełnie znajdowała trafnem. Pomyślała jednak podobno, iż świat ten tak pięknie wyglądający, nie koniecznie był lepszym od tego, który tajemnicy nie czynił ze swych wybryków. Przeciwko własnemu swemu występować, nie godziło się hrabinie — spuściła oczy.
— Tak... zapewne! — odpowiedziała zwija-