Strona:PL JI Kraszewski Bracia mleczni.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

Robert poszedł do ogródka uczyć się wierszy łacińskich, ale pamiętny tego, że miał się widzieć z Erazmem, posłał poczciwego Wanderskiego aby mu wytłumaczył dla czego przyjść nie może.
Suchorowski sam też z domu się nie ruszył, dopilnowując ażeby uczeń wysunąć się nie mógł. Miał go ciągle na oku... Popołudnie to zużytkował pisząc list do Prezesowej, w którym po swojemu opowiedział wypadek z Erazmem, domagając się ażeby synowi surowo naganiła to postępowanie i grożąc w razie pobłażania, podaniem się do dymissyi. List po francuzku wystylizowany był z wielką sztuką, tak aby na Matce groźbą przyszłości syna, wywarł jak największe wrażenie. Domyślał się Suchorowski, iż Wanderski ze swojej strony doniesie o wypadku uniewinniając ulubieńca, zawczasu więc starał się zarzuty wszelkie odeprzeć i naumyślnie po francuzku tę korespondencyę ułożył, wiedząc, iż zawsze piękny list tym językiem pisany nierównie będzie skuteczniejszym.
Robert napisał także do Prezesowej i oddał bilet Wanderskiemu, który go do swojego przyłączył. — Poczta odchodziła raz tylko na dzień z miasteczka, obie więc korespondencye znalazły się razem w jednej torebce pocztowej i oba oddane zostały Matce w jednej chwili. Jakkolwiek Suchorowski był w wielkich łaskach i zaufaniu u pani, stary, poczciwy Wanderski, który nadzwyczaj rzadko na list się zebrał, miał nie mniejsze zachowanie... Spojrzawszy na grubą kopertę, macierzyńskie serce przeczuło list dziecięcia, a przybycie aż dwóch razem zaniepokoiło ją. Rozpieczętowała więc Wanderskiego naprzód i czytając to proste opowiadanie, rozpłakała się rozrzewniona i szczęśliwa. Ukochany syn wydał się jej bohatérem i nikt już w świecie, chcący zachwiać tem jej przekonaniem, pobłażania w oczach jej znaleźć nie mógł. Najpiękniejsza więc francuzszczyzna Suchorowskiego, której z resztą oddawała sprawiedliwość, wrażeniem pierwszem nie zachwiała. Usprawiedliwiała ona pogląd surowy na tą czynność pedagoga, widzącego w nim tylko niesubordynacyę, lecz drogie dziecię pozostało w jej oczach nie tylko niewinnem, ale zawsze idealnie bohaterskiem! Z listem Wanderskiego w ręku pobiegła Prezesowa do męża, w uniesieniu, we łzach nad czynem Roberta.
Prezes zapatrywał się na to znacznie chłodniej, przecież i on zaprzeczyć nie mógł, że chłopak raczej na pochwałę nie na karę zasługiwał. W oczach Prezesowej przyczyniło się do wysokiego ocenienia tego postępku i to, że pamięć Anny która nigdy żadnej oznaki wdzięczności przyjąć od niej nie chciała — boleśnie w sercu jej twiła.
— Ale cóż tu począć z tym poczciwym a pedantycznym Suchorowskim, ocierając łzy zawołała Prezesowa do męża. To zimny człowiek! niepotrafił nawet dojrzeć pięknej strony tego postępku Robertka... i grozi mi porzuceniem jego wychowania, jeśli by surowo zgromionym nie był. A jakże dziecku zganić, jak go nie wynagrodzić raczej za ten czyn, który sercu jego poczciwemu zaszczyt przynosi?
— Wiesz co? odezwał się Prezes, który był w bardzo szczęśliwem usposobieniu i dumnym się czuł z syna — podzielimy rolę... ty jako motka nagrodzisz go i do serca przyciśniesz — a guwernerowi odpiszesz piąte przez dziesiąte, co ci przyjdzie do głowy: ja zaś... w imie karności i posłuszeństwa — zgromię...
Rozśmiała się z za łez Matka.
— Nie potrafisz choćbyś chciał, odrzekła.
— Zresztą zdaje mi się, że Suchorowski nie tak łatwo drugie podobne miejsce znaleźć może i namyśli się nim nas porzuci.
— O! to pewna! dodał mąż — o niego być można spokojnym. W ostatku gdyby nas nawet osierocił.
— Nie mów tego — wzdychając zawołała Prezesowa — nie chcę przypuszczać tej ostateczności... Gdzieżbyśmy znaleźli drugiego tak dystyngowanego człowieka i — z taką francuzczyzną. Miło jest też w czasie wakacyi mieć w salonie kogoś co żadnego, najwykwintniejszego towarzystwa nie oszpeci. Proszę cię u państwa Zerowiczów, gdy dozorca z synem przyjedzie, niewiedzieć gdzie go schować... jakby z futerała wyjęty stoi w kątku i ruszyć się ani zagadnąć nieumie...
Prezes się śmiał... Ułożono tedy zaraz w jaki sposób odpisać miano. List pani do Suchorowskiego był grzeczny, dziękował mu za troskliwość, tłumaczył jedynaka, kwestję zaś kary i gromu pomijał zupełnie jakby nie istniejącą. Do Wanderskiego napisała czule prezesowa, do syna z rozrzewnieniem i błogosławieństwem. — Sam prezes w liście do dozorcy naganiał wprawdzie samowolę chłopca, lecz tłómaczył go razem uczuciem któremu młodość skłonniejszą jest podlegać. — Nie zyskał więc tu Suchorowski czego pragnął tak bardzo, a nie śmiał się spodziewać chyba dla groźby porzucenia miejsca i wyrzeczenia się kierownictwa wychowaniem Roberta.
Z niecierpliwością oczekiwano w S... odpowiedzi na listy... Wanderski zarówno i dozorca liczyli dni, obrachowując kiedy poczta im odpowiedź przynieść mogła. Bryftreger zwykle oddawał całą korrespondencyą do rąk pana Magistra, nie uszedł więc jego baczności list do Wanderskiego od pani, i radby był go zatrzymać lub przeczytać, obawiał się jednak tego nadużycia popełnić i posłał staremu. — Sama ta dwoistość korespondencyi już źle wróżyła, pan Magister drżącą ręką rozłamał pieczątkę i przebiegł oczyma pismo, marszcząc się coraz bardziej. Odpowiedź była wymijająca, ale z niej mógł wyczytać łatwo, że serce matki nie tylko dziecię uniewinniało, ale niem było uszczęśliwione... List Prezesa do pewnego stopnia uspakajał guwernera, a i ten przecie nie obwiniał Roberta, ale go tłumaczył. Sprawa była przegrana. Pozostawało to nieszczęsne podanie się do dymissyi, nad którem wiele się jeszcze rozmyśleć było potrzeba...
Suchorowski nie miał żadnych blizkich na przyszłość widoków. Kwaśny, pomiął listy w rękach i rzucił je do szuflady zamykając na klucz, aby nie wpadły pod oczy ciekawemu nadto Wanderskiemu. Łatwo mu już odgadnąć było, że i tamte listy, których wstrzymać nie mógł, w pychę tylko wzbić miały wychowańca i dać mu tryumf nad nim. U następującego też obiadu, i z oczów Wanderskiego, i z miny Roberta wyczytał co odebrać musieli. — Prezesowa na żądanie syna aby Erazma mógł wziąć do siebie i zajmować się jego przyszłym losem i wychowaniem, odpowiedziała przesyłką pieniężną przeznaczoną dla mleczego brata, zarazem odkładając na czas pewien zabranie go do domu, aby Suchorowskiego nie rozdrażniać zbytecznie... Rzecz była odłożoną tylko. Tysiące błogosła-