— Bo ta historya serca mego, uśmiechnął się Lambert — bardzo krótka, prosta i nieciekawa. Po powrocie z za granicy, musiałem naturalnie, we wszystkich domach znajomych, spokrewnionych złożyć karty — i wizyty. Koléj przyszła na hrabinę Julię, bo w domu tym mówi się zawsze o pani tylko, nigdy o panu...
Hrabianki Elizy nie widziałem od czasu gdym ją bardzo wystrojoną i śliczną dzieweczką spotykał na spacerach z guwernantką w alejach. Przy piérwszéj wizycie mojéj, hrabina okazała się dla mnie tak niesłychanie uprzejmą, tak miłą, tak przesadzenie prawie zainteresowaną mną, podróżą moją, wszystkiém co się mnie tykać mogło, iż nie mogłem się oprzeć jéj naleganiu i zaproszeniu. Tegoż dnia zażądała słowa honoru, że będę na herbacie, en petit comité, i trzeciego dnia na obiedzie...
Eliza była przy piérwszych odwiedzinach przytomna, znalazła się już w salonie gdym przyszedł na herbatę, posadzono mnie przy niéj do obiadu...
O piękności mówić cioci nie potrzebuję. Ma ten spadkowy wdzięk czarujący babki swéj i matki, który się stał historycznym: lecz między matką a córką niezmierna wyrazu i charakteru różnica. Przyznają to wszyscy. Eliza jest dziwnie majestatyczna, poważna, dumna,
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/106
Ta strona została skorygowana.